Islandia - cz. 7 - zachód wyspy

Islandia - cz. 7 - zachód wyspy

Zachód Islandii. To tutaj można zobaczyć zarówno potęgę islandzkiej natury, jak i ślady dawnej historii - wikingów, sag i tradycyjnych gospodarstw. Najbardziej znaną jego częścią jest półwysep Snæfellsnes, nazywany często „Islandią w miniaturze”, bo znajdziecie tam wszystko, co najbardziej charakterystyczne dla wyspy: lodowiec, wulkany, plaże z czarnym piaskiem, klify pełne ptaków i spokojne fiordy.

Na zachód zostały nam dwa dni, musieliśmy więc pominąć cały region Fiordów Zachodnich znajdujących się na północy wyspy. Jeśli macie więcej czasu niż my, możecie chcieć dołożyć je do swojego planu podróży. My skupiliśmy się na półwyspie Snæfellsnes, a potem powolnym jechaniu w stronę Reykjaviku.

Dzień pierwszy - Półwysep Snæfellsnes

Przyjechaliśmy tu z północy, a dokładnie z Hvammstangi. Dojechanie do półwyspu zajęło nam aż dwie godziny, bo do pokonania mieliśmy 180km. Kiedy więc wreszcie dotarliśmy, pierwsze, o czym marzyliśmy, to jak zwykle kawa. Mieliśmy szczęście znaleźć bardzo przytulne miejsce, które jest też małym hotelem. Gdybyśmy potrzebowali noclegu w tej okolicy, na pewno byśmy go rozważyli! W samej wiosce za to znajdziecie kolorowe domki i latarnię z ładnym widokiem.

👩🏻‍💻 sjavarborg.is

🗺️ Hafnargata 4, 340 Stykkishólmur

💲 Za przelew, cappucino i dwa kawałki ciasta zapłaciliśmy 3920ISK (ok. 118zł).

Potem ruszyliśmy w drogę przez półwysep zatrzymując się w kolejnych punktach parku narodowego. Przejechaliśmy trasę z widokiem na górę Kirkjufell, która zdaje się robić furorę na social mediach, zajrzeliśmy na czarną plażę Djúpalónssandur z poskręcanymi formacjami lawy i pozostałościami wraku statku z lat 40., obejrzeliśmy formacje skalne przy klifach Lóndrangar, a na koniec poszliśmy na spacer wzdłuż wybrzeża Arnarstapi zobaczyć łuki morskie i formacje bazaltowe. Wszystko było w odległościach od kilku do kilkudziesięciu minut od siebie, a cała trasa od kawy do dotarcia na camping tego dnia ze zwiedzaniem zajęła nam kilka godzin.

Z ciekawostek, przy jednym z punktów widokowych, gdzie się przypadkowo zatrzymaliśmy, trafiliśmy na tablicę opisującą historię Axlara-Björna - żyjącego w XVI wieku i jedynego znanego islandzkiego seryjnyego mordercy. Mieszkał on na farmie, w której często zatrzymywali się przejezdni korzystając z gościnności właściciela. Wielu z podróżnych nie ruszało jednak w dalszą drogę, ponieważ Björn dorabiał zabijając ich siekierą i kradnąc ubrania, pieniądze i konie. Uważa się go za zabójcę osiemnastu osób, chociaż przyznał się do połowy tych morderstw. Został schwytany, kiedy jedno z dwójki rodzeństwa wyrwało się z jego szponów i uciekło, powiadamiając o wszystkim władze. Dziś wiemy, że pierwszą z ofiar pochował w gnojowicy w oborze na farmie, gdzie dorastał, a resztę wrzucił do wypełnionego pijawkami stawu u podnóża wzgórz Axlarhólar. Został skazany na śmierć i stracony w 1596 roku. Od tamtego czasu w jego historię wpleciono wiele motywów folklorystycznych tworząc tym samym lokalne legendy.

Poza pięknymi krajobrazami zobaczyliśmy też instalację Ragnara Kjartanssona przedstawiającą Bárðura Snæfellsás - mitycznego obrońcę półwyspu, którego historia znana jest z jednej z lokalnych sag. Bárður był potomkiem olbrzymów i ludzi, synem króla Dumbura. Pod koniec IX wieku osiedlił się u stóp lodowca w krainie Laugabreide i od jego imienia pochodzi dzisiejsza nazwa półwyspu. Z czasem jego olbrzymska natura stawała się coraz bardziej widoczna. Ostatecznie zniknął w lodowcu, gdzie jednak nie umarł - stał się duchem natury i pomocą dla lokalnych mieszkańców, którzy prosili go o wsparcie w mniejszych i większych sprawach.

Na koniec dnia podjechaliśmy do pięknego drewnianego kościółka Búðakirkja. Trzeba Islandczykom oddać to, że co jak co, ale małe, urocze kościoły na tle pięknego widoku to ich specjalność. Ten jest podobno najczęściej obfotografowywanym na wyspie. A jako że jest czynny, jeśli macie fantazję, możecie też wziąć w nim ślub.

Na noc zatrzymaliśmy się na campingu w Grundarfjörður, który był chyba najmniej przez nas lubianym polem położonym w mało malowniczym miejscu, na dodatek z małymi łazienkami i brakiem przestrzeni wspólnej. Nie sprzyjała nam też pogoda, więc ugrzęzneliśmy w błocie. Lokalizacja campingu była za to dla nas wygodna, więc nie szukaliśmy już niczego innego - przespaliśmy się, a rano pojechaliśmy dalej, nie sprawdzając nawet sąsiadującego z campingiem basenu, który akurat może być fajną atrakcją.

🏕️ Campground Grundarfjörður

👩🏻‍💻 utilegukortid.is/grundarfjordur

🗺️ WPCR+6PP, 350 Grundarfjörður

💲Za nocleg dla dwóch osób i małego campera bez potrzeby przyłączenia do prądu zapłaciliśmy 3600ISK (ok. 108zł).


Jeśli szukacie noclegu w hotelu, możecie chcieć spojrzeć na miejsca, jakie miałam dla nas znalezione na wszelki wypadek, z których jednak nie skorzystaliśmy:

  • wspomniany już uroczy pensjonat Sjávarborg, który mieliśmy okazję zobaczyć na żywo, bo zatrzymaliśmy się u nich na kawę i ciastko. Całość bardzo przyjemnie urządzona, to takie miejsce, w którym chce się zapaść w fotelu z kubkiem ulubionego napoju w ręce.

  • Fosshotel Hellnar - przyjazny środowisku hotel, w którym znajdziecie restaurację serwująca lokalne dania i naturalne wina, a jeśli pogoda Wam będzie sprzyjać, będziecie mogli posiedzieć na tarasie z widokiem na zatokę Faxaflói.

  • Arnarstapi Cottages - nowoczesne domki z widokiem na góry. Każdy jest wyposażony w łazienkę i małą kuchnię, a do tego dostępna dla wszystkich gości jest restauracja w sąsiadującym budynku.

  • Hotel Búdir - z jego okien roztacza się widok na lodowiec, pola lawowe lub morze. Hotel oferuje jasne i ładnie urządzone pokoje z łazienką oraz restaurację, gdzie serwowane są lokalne dania z owoców morza czy jagnięciny.

Dzień drugi - w stronę Reykjaviku

Drugi dzień poświęciliśmy na powolne przemieszczanie się w stronę stolicy. Po drodze mieliśmy jeszcze jednak kilka miejsc, w których chcieliśmy się zatrzymać. Pierwszym z nich było muzeum sag, które nas niestety rozczarowało. Możemy więc uznać, że poszliśmy tam, żebyście Wy nie musieli! Po muzeum, które odwiedziliśmy na północy, nasze oczekiwania były duże, a lokalne opowieści zdawały się mieć duży potencjał - niestety niewykorzystany. Dlatego lepiej ten punkt pominąć i pojechać prosto do wodospadów Hraunfossar i Barnafossar oddalonych od campingu 160km i 2h jazdy.

Hraunfossar i Barnafossar to para bardzo ładnych wodospadów spływających do rzeki po polach lawy. Za jednym z nich kryje się jednak dramatyczna legenda o dwójce dzieci, która tam utonęła. Według niej, dzieci przechodziły przez naturalny kamienny łuk nad rzeką, gdy spadły i zginęły. Przepełniona żalem matka zniszczyła most, aby nikt inny nie podzielił tego samego losu. Od tamtej pory Barnafossar nazywany jest też Wodospadem Dzieci.

Jeśli potrzebujecie chwilę odpocząć - niezależnie czy po długiej drodze, czy po emocjonującej historii - tuż obok wodospadów znajduje się restauracja, w której warto się zatrzymać na zupę z nieograniczoną dolewką albo lunch z bufetu. To dobre miejsce, żeby się chwilę ogrzać.

🍽️ Hraunfossar Restaurant - Cafe

🗺️ Hraunsás 4, Borgarnes

⏰ Czynne codziennie od 10 do 17.

💲Zupa z pieczywem kosztuje 2500ISK (ok. 74zł), zimny bufet 3500ISK (ok. 104zł), a ciepły 4900ISK (ok. 145zł). Każda z opcji to “jedz, ile chcesz”.

My chcieliśmy zjeść coś ciepłego przed naszym kolejnym punktem programu - położoną 20min i 17km dalej jaskinią Víðgelmir. To jedna z największych jaskini lawowych na Islandii, gdzie można wziąć udział w około godzinnej wycieczce z przewodnikiem. Jaskinie są oświetlone, a przewodnik świetnie opowiada o historii wulkanu, powstawaniu jaskiń, historiach i legendach związanych z tą konkretną. Całość bardzo nam się podobała, ale to, co zrobiło na nas największe wrażenie, to doświadczenie zupełnej ciemności, w której nie da się zobaczyć nawet swojej dłoni trzymanej tuż przed nosem. Przewodnik uprzedza przed zgaszeniem świateł i przygotowuje uczestników wycieczki na tę sytuację, więc nie ma się czego bać, a ja myślę, że to wspaniałe i rzadko dziś dostępne przeżycie.

👩🏻‍💻 thecave.is

🗺️ Fljótstunga, 320 Reykholt

⏰ Czynne codziennie od 9 do 18, ale wycieczki odbywają się o określonych godzinach, które warto sprawdzić przed przyjazdem.

💲 Wejście dla osoby dorosłej kosztuje 8500ISK (ok. 252zł), dla osób między siódmym a piętnastym rokiem życia 4000ISK (ok. 118zł), a mniejsze dzieci wchodzą za darmo.

💡 Bilety kupiliśmy na miejscu, ale w sezonie pewnie warto zrobić to online z wyprzedzeniem.

💡💡 Nie polecam tego doświadczenia osobom, które boją się zamkniętych lub ciasnych przestrzeni czy ciemności. Nie jest też to miejsce dla osób, które mają ograniczenia ruchowe (jest tam chociażby sporo schodów).

Po wycieczce znów zgłodnieliśmy, a że za mną chodziły popularne na Islandii fish & chips, wybraliśmy się na nie do food trucka zaparkowanego tuż obok szklarni, w której można przysiąść, żeby zjeść posiłek w cieple. To dość popularne rozwiązanie na wyspie, ale mimo że już kilka razy mogliśmy tego doświadczyć, wciąż nas cieszyło. Szklarnie są nie tylko ogrzane, ale też oczywiście zielone. Na dodatek ryba i frytki były smaczne, a właściciel bardzo serdeczny. Czy może być więc lepiej?

👩🏻‍💻 staldrid.site123.me

🗺️ 320 Kleppjárnsreykir

💲 Za obiad dla dwóch osób i napoje zapłaciliśmy 7800ISK (ok. 231zł).

Food truck znajduje się tuż obok naturalnego geotermalnego kąpieliska i spa Krauma, do którego nie zdecydowaliśmy się ostatecznie pójść, mimo że nas kusiło. Może Wam się uda - wygląda pięknie! My najedzeni uznaliśmy, że jesteśmy gotowi, żeby ruszyć w stronę Reykjaviku oddalonego o jakieś 100km i półtorej godziny jazdy.

***

Podróż wokół Islandii zajęła nam dziesięć dni. Była piękna, poruszająca i wyjątkowa. Gdybyśmy mieli więcej czasu, na pewno wciąż mielibyśmy co robić, ale trasa, którą pokonaliśmy, i tak była satysfakcjonująca. Jeśli nie mylę się w swoich obliczeniach, pokonaliśmy koło dwóch i pół tysiąca kilometrów. Po zrobieniu całego kółka pojechaliśmy jeszcze na kilka dni do Reykjaviku, o czym - nie sugerując się kolejnością naszego zwiedzania - napisałam Wam w jednym z pierwszych postów, ponieważ zatrzymanie się w nim i robienie z niego wycieczek, jest moim zdaniem najłatwiejszym sposobem na zwiedzanie Islandii dostępnym większej liczbie osób (chociażby tym, którzy nie mają prawa jazdy). Jeśli jednak macie więcej czasu i zasoby na to, żeby wyruszyć w drogę jak my, bardzo polecamy. Było to wspaniałe doświadczenie. Pamiętajcie też o różnych alternatywnych możliwościach zwiedzania Islandii - może wybierzecie się tam, żeby przejść jakąś trasę pieszo z namiotem na plecach? Albo przejedziecie część wyspy na rowerze? Czegokolwiek nie wybierzecie, niech Bárður Snæfellsás ma Was w opiece! 🇮🇸

***

Podawane przeze mnie ceny proszę traktować jako orientacyjne i upewnić się na własną rękę, czy się nie zmieniły (cena hotelu chociażby może być inna w sezonie i poza nim). Przewalutowanie, z którego korzystałam, jest z października 2025.

Post ten ukazał się w ramach serii o Islandii. W ramach tego cyklu możecie też przeczytać o: