Islandia - cz. 6 - północ wyspy

Północ Islandii. Pełna kontrastów i dzikiego piękna. Znajdziecie tu geotermalne źródła, czarne pola lawy, góry o ostrych grzbietach i Ocean Arktyczny. To tu ogień spotyka się z lodem. To też dom wielorybów i wielu ptaków oraz region, o którym mówi się, że ma najpiękniejsze zorze polarne.
To chyba moja ulubiona część Islandii, chociaż w wyścigu o pierwsze miejsce wciąż goni ją południe. Na północ poświęciliśmy aż trzy dni, ale i tak to nie było wystarczająco. Chętnie zostalibyśmy tu dłużej i jeśli możecie sobie na to pozwolić - zróbcie to koniecznie! Jeśli jak my macie jednak ograniczony czas, trasa, którą wybraliśmy, była przyjemna, jedyne co, to że pozostawia w niedosycie.
Dzień pierwszy - okolice jeziora Mývatn:
Na północ przyjechaliśmy z kanionu Stuðlagil. Droga zajęła nam półtorej godziny, bo do przejechania mieliśmy aż 125km. Naszym pierwszym przystankiem był geotermalny obszar Hverir, który wygląda jak miejsce z innej planety. Ziemia mieni się tu żółcią, pomarańczami, czerwieniami, błękitem i szarościami, a na horyzoncie unoszą się kłęby pary. Całość tworzy dość niepokojącą, mistyczną atmosferę. To aktywne pole geotermalne, gdzie ziemia jest gorąca i nieustannie bulgocze, syczy i dymi, a do tego… specyficznie pachnie, żeby nie powiedzieć, że śmierdzi. Winowajcą jest siarkowodór, którego zapach najczęściej opisuje się jako zgniłe jaja.
Z Hverir pojechaliśmy zobaczyć oddalone o zaledwie 10min jazdy i 6km maleńkie jezioro w jaskini Grjótagjá, w którym niestety dzisiaj nie można się już kąpać jak jeszcze robiono do lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia, kiedy erupcje wulkanu Krafla znacznie podniosły temperaturę tutejszej wody. Do samej jaskini można jednak wejść, żeby zrobić zdjęcie i zobaczyć to piękne miejsce, które możecie kojarzyć chociażby z Gry o tron.
Z Grjótagjá do krateru Hverfjall (lub inaczej zwanego Hverfell) jest kwadrans i 6km jazdy. Na krater można się wdrapać w kilkanaście minut, a potem obejść go dookoła w kolejne kilkadziesiąt. To jedna z najbardziej spektakularnych struktur wulkanicznych w północnej Islandii, a z jej krawędzi rozciąga się panorama na jezioro Mývatn, pola lawy, okoliczne formacje wulkaniczne i krajobraz geotermalny.
Z Hverfjall do Dimmuborgir przejechaliśmy w dziesięć minut, bo to zaledwie 4km drogi. To miejsce o tajemniczym krajobrazie, o którym krąży wiele legend jak chociażby te nazywające Dimmuborgir bramą do piekła albo domem troli znanych jako “islandzkie Mikołaje”. Tak naprawdę to rozległy obszar niezwykłych formacji z lawy, który wygląda trochę jak skalny labirynt. Można wybrać tu jedną z kilku tras spacerowych od tej najkrótszej, która zajmuje zaledwie kilkanaście minut, po te dłuższe, które trwają do około dwóch godzin.
Naszym następnym przystankiem było Skútustaðagígar (10km i 10min jazdy), gdzie można wejść na tak zwane pseudokratery, czyli formacje, które wyglądają jak kratery wulkaniczne, ale nie mają żadnego kanału łączącego się z magmą. W praktyce to ładne, zielone pagórki porośnięte mchem i niską roślinnością, no i kolejny powód do spaceru!
Tuż przy Skútustaðagígar, po drugiej stronie ulicy trafiliśmy na lodziarnię, w której zjedliśmy chyba najlepsze lody w czasie naszego całego pobytu. Miejsce znajduje się w mleczarni, więc lody są super świeże i puszyste. W ofercie znajdziecie znane nam smaki, ale też te bardziej typowe dla Islandii - ja wybrałam malinowe ze słoną lukrecją, które okazały się wspaniałe, mimo że lukrecja nie jest moim codziennym wyborem oraz rabarbarowo-truskawkowy sorbet. No wspaniałe!
🗺️ Sudur-Tingeyjarsysla, Skútustaðir 2b, 660, Skútustaðahreppur
⏰ Otwarte latem codziennie od 13 do 17.
💲 Za pięć gałek lodów zapłaciliśmy 2800ISK (ok. 84zł).
Na swojej liście w okolicach jeziora mieliśmy jeszcze Mývatn Nature Baths, do których jednak nie dojechaliśmy uznając, że tego dnia chcemy dostać się na camping wcześniej i trochę odpocząć zwyczajnie siedząc na słońcu, a wieczorem pójść do knajpy na Malta - islandzki bezalkoholowy napój podobny do piwa. Jeśli Wy jednak macie więcej sił, możecie wybrać się tam albo przedłużyć dojazd do Húsavíku o dodatkowe 100km i zobaczyć po drodze wodospad Dettifoss i kanion Jökulsárgljúfur, które podobno robią ogromne wrażenie.
My zdecydowaliśmy się pojechać bezpośrednio do oddalonego o 60km i 50min jazdy Húsavíku, gdzie mieliśmy plany na kolejny dzień. Wybraliśmy camping, który znajduje się w mieście, kilka minut pieszo od portu, który jest jego centrum i cieszyliśmy się leniwym, niespiesznym popołudniem bez przemieszczania się.
🏕️ Húsavík Campground
🗺️ 3M24+PC4, 640 Húsavík
💲Za nocleg dla dwóch osób i małego campervana bez potrzeby przyłączenia do prądu zapłaciliśmy 4400ISK (ok. 132zł).
Pierwotnie myśleliśmy, że będziemy nocować w okolicach jeziora Mývatn, dlatego to w tamtych okolicach miałam znalezione moje awaryjne noclegi, z których nie skorzystaliśmy. Zostawiam Wam jednak namiary, w razie, gdyby Wam się przydały:
- Vogar Travel Service - miły pensjonat położony nad jeziorem. Skromnie urządzony, ze wspólną przestrzenią. 
- Fosshotel Myvatn - hotel w skandynawskim stylu, również nad jeziorem. Pokoje mają ładny widok, a do tego w ofercie jest sauna, możliwość wypożyczenia rowerów i hotelowa restauracja. 
- Hlid Huts - domki z małym tarasem z widokiem na góry i jezioro. Dostępna wspólna kuchnia i wspólne łazienki, sprzęt grillowy i możliwość wypożyczenia rowerów. 
Dzień drugi - spotkanie z wielorybami i w drodze do Akureyri:
Zależało nam, żeby dojechać do Húsavíku w miarę wcześnie i odpocząć, bo drugiego dnia na północy mieliśmy spędzić ranek na obserwowaniu wielorybów. Odrazu Wam powiem, że było to jedno z największych przeżyć do tej pory w moim życiu, bardzo mnie wzruszyło i jeśli wahacie się, czy warto wybrać się na Islandię, a ja Was nie przekonałam jeszcze, to to jest szach-mat - co tu dużo mówić, lećcie oglądać wieloryby.
Naszą wycieczkę wykupiliśmy z wyprzedzeniem online, ale możecie zrobić to też na miejscu i nie tylko w Húsaviku, chociaż to właśnie on jest stolicą wielorybów. Mówi się, że szanse na ich zobaczenie sięgają tu ponad 95%! Można spotkać tu różne okazy, my mieliśmy szczęście zobaczyć humbaki, które są w tych wodach od wiosny do jesieni. Niezależnie od tego, jakie zwierzęta spotkacie, dowiecie się o nich od przewodnika, który będzie z Wami. Przewodnik i kapitan zadbają o to, żebyście niczego nie przegapili i odpowiedzą na wszystkie pytania. Jak dla mnie to doświadczenie 10/10!
👩🏻💻 getyourguide.com
🗺️ Hafnarstétt 11, 640 Húsavík
💲Za oglądanie wielorybów zapłaciliśmy €140 (ok. 600zł) od osoby. Są też tańsze opcje, za nieco ponad połowę tej ceny (€80 od osoby), ale te wycieczki wypływają większymi łodziami, które nie mogą podpłynąć tak blisko.
💡Warto ubrać się ciepło i wygodnie, mieć czapkę i rękawiczki. Na to dostaniecie specjalne wodoodporne ubranie na miejscu.
💡💡 Wykupując wycieczkę przeczytajcie dokładnie, jakie są zalecenia w kwestii unikania motorówek - na pewno przeciwskazaniem są problemy z kręgosłupem.
Zmarznięci i w dużej ekscytacji poszliśmy na lunch po tym, jak wróciliśmy do portu. Był smaczny i lokalny, więc polecamy Gamli Baukur - wybrałam tam plokkfiskur, czyli gulasz z białej ryby z serem i ziemniakami podawany z lokalnym słodkim żytnim pieczywem. Jeśli sprzyja Wam pogoda, warto usiąść na zewnątrz na tarasie z pięknym widokiem na port.
👩🏻💻 gamlibaukur.is
🗺️ Hafnarstétt 9, 640 Húsavík
⏰ Otwarte codziennie od 11:30 do 20:30.
💲Za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy 13950ISK (ok. 420zł).
💡Myśmy to przegapili, ale z biletem za oglądanie wielorybów macie przyjemną zniżkę w tej restauracji, więc nie bądźcie jak my i skorzystajcie!
Najedzeni poszliśmy jeszcze do Muzeum Wielorybów, które jest niewielkie, ale przemyślane i przyjemne. To jedno z najważniejszych i najbardziej znanych muzeów poświęconych tym zwierzętom na świecie. Dowiecie się tam wielu ciekawych rzeczy na ich temat i zobaczycie szkielety wszystkich głównych gatunków występujących w Islandii.
👩🏻💻 whalemuseum.is
🗺️ Hafnarstétt 1, 640 Húsavík
⏰ Otwarte codziennie od 11:30 do 20:30.
💲Za bilet dla dwóch osób zapłaciliśmy (ze zniżką) 4300ISK (ok. 130zł).
💡Tu też obowiązuje zniżka, jeśli pokaże się bilet z wycieczki!
Po popołudniu i poranku bez jeżdżenia, znów ruszyliśmy w drogę. Chcieliśmy dotrzeć wieczorem do Akureyri - nieoficjalnej stolicy północy, ale po drodze mieliśmy jeszcze kilka przystanków.
Pierwszy to oddalony o 50km i 40min jazdy wodospad Goðafoss. Nie ukrywam, że w tym momencie wodospadów miałam już trochę dosyć, ale Liam wciąż się nimi zachwycał, więc zobaczyliśmy i ten 😉 Jego nazwa w tłumaczeniu „Wodospad Bogów” wiąże się z legendą związaną z przyjęciem chrześcijaństwa przez Islandię. Według niej Thorgeir Ljosvetningagoði, islandzki prawniczy i wódz, wrzucił posągi nordyckich bogów do wodospadu, ogłaszając koniec pogaństwa.
Kolejne na naszej trasie było z kolei miejsce, które mnie interesowało chyba bardziej niż Liama - kocham w końcu skanseny! Pojechaliśmy do oddalonego o 40km i 40min jazdy muzeum Laufás Turf House. To jeden z najlepiej zachowanych przykładów tradycyjnej islandzkiej architektury z torfu i drewna, który przeniesie Was w czasie do okresu między XVII a XIX wiekami. Jest tak zadbany, że łatwo wyobrazić sobie, jak ludzie tu kiedyś żyli.
👩🏻💻 minjasafnid.is
🗺️ Laufás, 610 Grýtubakkahreppur
⏰ Otwarte latem, a godziny otwarcia zależą od miesiąca, w którym się zwiedza, więc lepiej sprawdzać to na bieżąco.
💲Za bilet dla dwóch osób zapłaciliśmy 5200ISK (ok. 156zł).
💡Bilet uprawnia też do wejść w innych miejscach w Akureyri.
Zanim dotarliśmy na camping, pojechaliśmy jeszcze wygrzać się w pięknej Forest Lagoon. Mam słabość do odpoczywania w wodzie, szczególnie tej ciepłej, kiedy powietrze jest chłodne. Do tego można tam skorzystać z sauny i zimnego basenu, baru oraz bistro. Tego typu miejsca to świetna i bardzo lokalna forma wypoczynku. Szczególnie polecam jako odrobinę luksusu, jeśli śpicie w czasie wyjazdu na campingach.
👩🏻💻 forestlagoon.is
🗺️ Vaðlaskógur 605, 605 Akureyri
⏰ Otwarte od czw do pon od 10 do 23:30.
💲Wejście kosztuje 6900ISK od osoby (ok. 208zł).
Camping Hamrar to lokalne centrum harcerzy ładnie położone w zieleni nad miastem. Znajdziecie tam dom, w którym jest miła przestrzeń wspólna i kuchnia. Do tego czyste łazienki, odpłatny dostęp do pralek i suszarek oraz możliwość wynajęcia łódek.
🏕️ Camping Hamrar
👩🏻💻 hamrar.is
🗺️ Hamrar 1, 601 Akureyri
💲 Za nocleg dla dwóch osób i małego campervana bez potrzeby przyłączenia do prądu zapłaciliśmy 5350ISK (ok. 160zł).
💡 Ten camping można zabookować online.
Na wszelki wypadek miałam znalezione też dwa noclegi, z których jednak nie skorzystaliśmy, ale zostawiam Wam je tu:
- Akureyri Backpackers - hostel w samym centrum miasta z prywatnymi pokojami i wspólnymi łazienkami, barem i możliwością wykupienia śniadań. W bonusie basen i jacuzzi po sąsiedzku! 
- Iceland Yurt - jurty dla tych, którzy chcą wygodnie spędzać czas na dworze. Nie są wyposażone w prysznice, ale w ramach noclegu dostaje się darmowe wejście na oddalony o 10min jazdy basen z jacuzzi, sauną, zjeżdżalniami, ciepłymi i zimnymi basenami i widokiem na góry. 
Dzień trzeci - droga wzdłuż arktycznego wybrzeża
Poranek zaczęliśmy od spaceru kawy i przeglądania książek w centrum Akureyri. Tęskniłam już za większym miastem, więc trochę żałowałam, że nie mieliśmy czasu zostać tu dłużej. Chętnie odwiedziłabym tamtejsze muzea (w tym to motocyklowe!) i ogród botaniczny, na które nie mieliśmy już czasu. Ruszyliśmy w drogę wzdłuż arktycznego wybrzeża.
Naszym głównym - i jednym z moich ulubionych w czasie całej tej podróży - przystankiem było Siglufjörður (ok. 77km i godzinę z kwadransem drogi), gdzie zatrzymaliśmy się na kolejną kawę i lokalną przekąskę (flatkaka með hangikjöti, czyli rodzaj pity z masłem i wędzoną szynką jagnięcą), a potem poszliśmy do Herring Era Museum, które okazało się prawdopodobnie najlepszym islandzkim muzeum, jakie odwiedziliśmy.
Herring Era Museum jest zasłużonym zwycięzcą nagrody dla najlepszego nowego europejskiego muzeum w kategorii technologii i przemysłu. Jego siedziba to trzy budynki, w których znajdują się odpowiednio trzy sekcje: pierwszy budynek przedstawia port śledziowy, z dokami i łodziami odtwarzając atmosferę portu z lat 50. XX wieku, drugi - fabrykę redukującą z lat 30., a trzeci - starą stację solenia śledzi pochodzącą z 1907 roku, w której latem mieszkały tak zwane herring girls, czyli kobiety pracujące przy soleniu śledzi. Muzeum jest świetnie zaprojektowane, nie przytłacza i bardzo ciekawie opowiada o historii przetwórstwa śledziowego. Nadaje się i dla dorosłych, i dla dzieci. Mnie osobiście cieszy, że tak wspaniałe miejsca można znaleźć też poza dużymi ośrodkami miejskimi.
👩🏻💻 sild.is
🗺️ Snorragata 10, 580 Siglufjörður
⏰ Otwarte od czerwca do końca sierpnia codziennie od 10 do 17, w maju i wrześniu od 13 do 17, a zimą po wcześniejszym umówieniu się.
💲Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 2400ISK (ok. 72zł), dla emerytów 1300ISK (ok. 39zł), a osoby do szesnastego roku życia mają wejście za darmo.
Następny na liście mieliśmy basen w Hofsós (godzinę i 66km jazdy), który jest dość znany przez to, że wygląda jakby przedłużało go morze. Niestety nie czułam się najlepiej tego dnia i musieliśmy to odpuścić. Jeśli Wy jednak macie okazję i lubicie pływać, wybierzcie się tam, wejście kosztuje zaledwie 1000ISK (ok. 30zł).
Omijając basen dojechaliśmy do Grafarkirkja oddalonego od niego o niecałe 4km i 5min jazdy, o którym niekiedy mówi się, że to najstarszy kościół Islandii. Dziś odrestaurowany, malutki na tle gór jest zamknięty dla zwiedzających, żeby go chronić przed zniszczeniem. Można go jednak obejrzeć z zewnątrz, a do środka zajrzeć przez okno.
Pogoda tego dnia była deszczowa, a nam zależało na tym, żeby przemieścić się jak najdalej na północny zachód, ale mimo to zdecydowaliśmy się dołożyć trochę trasy i dotrzeć do półwyspu, z którego można zobaczyć charakterystyczną skałę przypominającą słonia. Dojazd tam zajął nam prawie dwie godziny, bo to ponad 140km. Hvitserkur słynie też z bycia miejscem wypoczynku fok, które jednak lubią słoneczną pogodę, więc niestety nie mieliśmy szczęścia zobaczyć ich w naturalnym środowisku. Trzymam kciuki, żeby Wam się udało!
Stamtąd na nasz camping mieliśmy ostatnie 40km i 40min drogi. Zatrzymaliśmy się w Hvammstangi - na skromnym polu na wzgórzu, gdzie w czasie wiatru może być trudno.
🏕️ Hvammstangi Campground
👩🏻💻 kirkjuhvammur.is
🗺️ C32C+W66, Kirkjuhvammur, 530 Hvammstangi
💲Za nocleg dla dwóch osób i małego campervana bez potrzeby przyłączenia do prądu zapłaciliśmy 3600ISK (ok. 108zł).
Naszym zapasowym noclegiem w tamtej okolicy był Hótel Hvítserkur - schludny, skromny i przytulny, z ogrodem, barem i restauracją oraz możliwością wykupienia śniadania.
Północ zostawiła mnie z niedosytem i tak zwanym efektem wow. Zbliżaliśmy się też do ostatnich etapów naszej podróży - w kolejne dni mieliśmy domknąć kółko zwiedzając zachód Islandii.
***
Podawane przeze mnie ceny proszę traktować jako orientacyjne i upewnić się na własną rękę, czy się nie zmieniły (cena hotelu chociażby może być inna w sezonie i poza nim). Przewalutowanie, z którego korzystałam, jest z października 2025.
Post ten ukazał się w ramach serii o Islandii. W ramach tego cyklu możecie też przeczytać o:
- zachodzie (premiera: 3.11.2025) 
 
               
                 
                 
                 
                 
                