Islandia - cz. 4 - południe wyspy

Islandia - cz. 4 - południe wyspy

Południe Islandii. To jedna z najbardziej malowniczych części kraju. Mroźna, ale też zielona. Znajdziecie tu lodowce, czarne plaże, wulkany, zielone doliny i wodospady. To mekka fotografów z surowymi krajobrazami często bez żywej duszy.

Ta część wyspy zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i momentami naprawdę zapierała dech w piersiach. Zwiedziliśmy ją w dwa dni, ale jeśli możecie sobie dać tu więcej czasu, na pewno nie będziecie się nudzić szczególnie, jeśli lubicie różnego rodzaju aktywności na powietrzu.

Dzień pierwszy - w drodze do Vik:

Jeśli ruszacie tak jak my z okolic Parku Narodowym Þingvellir, trasa do pierwszego przystanku tego dnia to około półtorej godziny i 115km. Ale jeśli również jak my potrzebujecie kawy - mam dla Was propozycję na zatrzymanie się pół godziny przed tym właściwym przystankiem i chwilę wytchnienia w amerykańskim szkolnym żółtym autobusie - kto nie zna ich z filmów!?

👩🏻‍💻 americanschoolbuscafe.is

🗺️ Ægissíða 4, 851 Hella

⏰ Otwarte codziennie od 8 do 19.

Uznajmy jednak, że pierwszym prawdziwym przystankiem są Seljalandsfoss i Gljúfrabúi - dwa imponujące wodospady. Pierwszy z nich można obejrzeć z dwóch stron - nie zapomnijcie zajrzeć “za” niego! Trasa do wodospadów nie jest wymagająca. W zależności od tego, ile będziecie chcieli przejść, całość może zająć od pół godziny do dwóch. A jeśli mało Wam wodospadów, kilka minut samochodem stamtąd możecie zobaczyć kolejny - Skogafoss.

Ze Skogafoss do półwyspu Dyrhólaey jest niecałe pół godziny drogi (około 25km). To rezerwat przyrody, z którego rozpościerają się piękne widoki na morze, czarne plaże, klify i góry. Znajdziecie tam naturalne łuki skalne i latarnię morską, a jeśli przyjeżdżacie latem - między majem a połową sierpnia macie spore szanse na spotkanie maskonurów.

Po drodze z rezerwatu na półwysep możecie zatrzymać się też na plaży Solheimasandur, która słynie z pozostawionego tam amerykańskiego wraku samolotu rozbitego w latach siedemdziesiątych bez ofiar śmiertelnych.

Z Dyrhólaey możecie pojechać na najbardziej znaną islandzką czarną plażę Reynisfjara odległą o kolejne dwadzieścia minut drogi (około 18km). Z niej z kolei już zaledwie kilkanaście minut (jakieś 10km) do Vík, gdzie polecam zatrzymać się na noc. Znajdziecie tam znany widok na kościół na tle gór*, miasteczko i camping w jego centrum.

Zaledwie 20km od Vík jest też jaskinia lodowa Katla znajdująca się nad jednym z najaktywniejszych i najpotężniejszych wulkanów Islandii. Nam nie udało się jej zwiedzić, ale może Wy będziecie chcieli uwzględnić ją w swojej wycieczce. Jest dostępna cały rok, a najpiękniejsza podobno między listopadem a marcem. Pamiętajcie tylko, że odwiedzać ją można tylko z wyspecjalizowanym przewodnikiem i odpowiednim sprzętem!

*Kto oglądał polecany przeze mnie w pierwszym poście serial Katla, ten wie!

To w Vík właśnie zjedliśmy jedną z naszych najlepszych ryb, jaką jedliśmy - golca arktycznego (ang. Arctic char) w pubie Ströndin, więc bardzo polecamy tam zajrzeć, jeśli macie ochotę na kolację w restauracji. Miejsce wygląda niepozornie, ale było naprawdę pysznie! Golec to ceniona, tłusta ryba słodkowodna z zimnych wód, która jest trochę podobna do łososia. Smakowała wyśmienicie.

👩🏻‍💻 strondin.is

🗺️ Austurvegur 18, Vík

⏰ Otwarte codziennie od południa do 23:45.

💲Za zupę, dwa dania główne i dwa napoje zapłaciliśmy 13270ISK (ok. 395zł).

Na noc zatrzymaliśmy się na campingu, który naszym zdaniem zupełnie niesłusznie ma niskie oceny w Googlu. Znajduje się w samym centrum miasteczka, więc łatwo z niego pieszo dostać się na kawę czy do restauracji albo po zakupy, ma bardzo przyjemną przestrzeń wspólną ze stołami i kuchnią, a do tego czyste łazienki i pralko-suszarki, z których można skorzystać za dodatkową opłatą. Zdaje się, że sporo osób denerwuje się, że trzeba tam osobno dopłacić też za wzięcie prysznica, ale to jedno z tych miejsc, gdzie muszą ogrzewać wodę, a nie jak w większości Islandii, korzystać z pobliskich gorących źródeł. Ostatecznie też cena z dopłatą za prysznic jest podobna do innych miejsc, gdzie kąpiel jest wliczona z założenia, więc nie ma czym się denerwować.

🏕️ Vík Camping

👩🏻‍💻 vikcamping.is

🗺️ Suðurvegur 5, Vík

💲 Za dwie osoby, małego campervana bez potrzeby podłączenia do prądu i prysznic zapłaciliśmy 5200ISK - ok. 155zł).

💡 Na campingu znajduje się też kawiarnia w autobusie podobna do tej, w której my zatrzymaliśmy się po drodze.

W Vík miałam też znalezione na wszelki wypadek inne miejsca noclegu, z których nie skorzystaliśmy, ale podaję w razie, gdyby Wam się miały przydać:

  • Paradise Cottages - przytulne chatki z tarasem i widokiem na rzekę i góry. Wyposażone w małą kuchnię i wszystko, co potrzeba.

  • The Barn - elegancko urządzony hostel z dwu- i wieloosobowymi pokojami oraz wspólną kuchnią i barem.

Dzień drugi - z Vik przez Fjaðrárgljúfur do parku narodowego Vatnajökull:

Nasz drugi dzień na południu miał być głównie związany z lodowcem, ale zanim do niego dojechaliśmy, przeszliśmy się przez Fjaðrárgljúfur - duży, kręty kanion wyrzeźbiony przez topniejące lodowce na przestrzeni tysięcy lat. Z Vík dojedziecie do niego w niecałą godzinę - do przejechania jest niecałe 70km. Sam kanion ma niecałe dwa kilometry i jest świetą trasę spacerową z pięknymi widokami. Nie przekonałam Was? To może fun fact: miejsce zrobiło się szczególnie popularne odkąd Justin Bieber nagrał tam swój teledysk piosenki I’ll Show You.

Z kanionu do obszaru dzikiej przyrody Skaftafell jest kolejna godzina i 80km jazdy. Skaftafell to naturalna oaza u stóp lodowca Vatnajökull - największej czapy lodowej w Europie. Warto tam zajrzeć do centrum informacyjnego i wybrać opcję trasy, która Was najbardziej interesuje. Ta najprostsza jest do zrobienia nawet z wózkiem, średnie są też dla niezbyt doświadczonych piechurów, a najtrudniejsze zajmują cały dzień i wymagają zorganizowanej wycieczki ze specjalistycznym sprzętem, co można wykupić na miejscu. My zdecydowaliśmy się na godzinny spacer i piknik po powrocie w okolice centrum informacyjnego - jest tam dużo miejsc ze stołami, gdzie jeśli pogoda sprzyja, bardzo miło jest zjeść.

Kolejnym punktem tego dnia były dla nas laguny. Wybieraliśmy między Fjallsárlón a Jökulsárlón i stanęło na tej pierwszej jako spokojniejszej i mniej obleganej. Wykupiliśmy tam sobie przejazd łódką, który bardzo polecamy - na łódkę wraz z przewodnikiem, który opowiada o lodowcu, górach lodowych i tym, co widzicie wchodzi kilka osób. Całość trwa około godziny i jest super rozrywką, ale też lekcją. Dowiecie się chociażby o topnieniu lodowca, co jest przerażającą i smutną, ale bardzo ważną obecnie sprawą, o której trzeba rozmawiać. Jeśli przyjrzycie się moim zdjęciom poniżej, może znajdziecie kształt serca na lodowcu - przewodnik powiedział, że czasami myśli, że to jego topniejące serce, a mi zapadło to głęboko w pamięci.

👩🏻‍💻 adventures.com

🗺️ Fjallsarlon Road Oraefi 785

💲Za dwie osoby zapłaciliśmy 21000ISK (ok. 629zł).

💡 Ciepłą kurtkę i kamizelkę dostaniecie na miejscu, więc w ciepłe dni nie ubierajcie się zbyt grubo. Jeśli pada, warto mieć na sobie wodoodporne spodnie, ale nie martwcie się, jeśli nie macie - da się je wypożyczyć na miejscu.

Z Fjallsárlón pojechaliśmy na pobliską Diamentową Plażę i zobaczyć lagunę Jökulsárlón - tym razem już nie z łódki, ale z brzegu. Obie robią duże wrażenie. W tamtej okolicy podobno zdarza się też spotkać foki!

Ogólnie okolice lodowca Vatnajökull to miejsce, w którym można spokojnie zatrzymać się na dłużej w zależności od tego, jakie macie potrzeby. Da się tu dużo zrobić - oprócz wspomnianych przeze mnie tras treckingowych czy łódek, można chociażby przelecieć nad lodowcem helikopterem czy wynająć skutery śnieżne i wybrać się na przejażdżkę.

Po dniu pełnym wrażeń postanowiliśmy przemieścić się bardziej na wschód, żeby być bliżej naszych kolejnych przystanków. Zatrzymaliśmy się więc na campingu Höfn. Dojechanie tam zajęło nam godzinę (około 80km) i co nas trochę zaskoczyło, po drodze nie było żadnych sklepów spożywczych. Zjedliśmy więc w miasteczku, w Hafnarbuðin, gdzie serwują całkiem niezły fast food - Liam zjadł fish & chips, a ja kanapkę z lokalnym homarem, czyli langustynkami.

🤳 facebook.com

🗺️ Ránarslóð 2, Höfn

⏰ Otwarte codziennie od 9 do 21.

💲Za jedzenie dla dwóch osób, przystawkę i dwa napoje zapłaciliśmy 9210ISK (ok. 273zł).

🏕️ Camping Höfn

🗺️ Hafnarbraut 52, Höfn

💲Za nocleg dla dwóch osób i campervana bez potrzeby przyłączenia do prądu zapłaciliśmy 5200ISK (ok. 156zł).

W Hofn miałam też na wszelki wypadek znaleziony guesthouse Nypugardar, w którym awaryjnie moglibyśmy się zatrzymać, gdyby zaszła taka potrzeba. To schludne i przyjemne miejsce z dobrymi śniadaniami i… owcami za oknem.

Dojeżdżając do Höfn, chociaż wciąż byliśmy na południu, znaleźliśmy się już blisko wschodniej części Islandii. Byliśmy tym samym gotowi na kolejny rozdział naszej podróży. Czekał na nas wschód, który przedstawił nam się bardzo filmowo - w mglistej atmosferze niczym z islandzkich opowieści kryminalnych.


***

Podawane przeze mnie ceny proszę traktować jako orientacyjne i upewnić się na własną rękę, czy się nie zmieniły (cena hotelu chociażby może być inna w sezonie i poza nim). Przewalutowanie, z którego korzystałam, jest z października 2025.

Post ten ukazał się w ramach serii o Islandii. W ramach tego cyklu możecie też przeczytać o: